swoją drogą

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6)

1.

Dlaczego Faranah? Oprócz tego, że mogłoby to być jakiekolwiek inne miasto nad Nigrem, to dlatego, że do ostatniej chwili miałem nadzieję na możliwość odwiedzenia ośrodka ochrony szympansów. Miałem do nich napisać tuż przed przyjazdem, napisałem ale niestety odpowiedź była taka, że akurat w tych dniach robią pogłębione badania zdrowia szympansów i ośrodek jest przez tydzień zamknięty. Pech.

2.

Padło więc na Faranah trochę losowo. Moim celem było oddalić się możliwie jak najdalej w interior, doświadczyć możliwie najgłębiej „prawdziwej Afryki”.

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 15

Faranah leży nad Nigrem tuż przy Parku Narodowym Górnego Nigru. Park nie ma jednak żadnej infrastruktury turystycznej (to mnie tu już przestało dziwić) – jest po prostu (i bardzo dobrze) obszarem chronionego ekosystemu, a nie atrakcją turystyczną. Szczególnie że nie ma w pobliżu oprócz mnie absolutnie żadnych turystów.

3.

W Faranah w dniu mojego pobytu byłem – jestem tego święcie przekonany – jedynym w rzeczy samej kolorowym turystą, a dokładniej mówiąc jedynym przybyszem nieafrykańskim. Może jacyś Chińczycy byli. Chińczycy są wszędzie. Ale w zgoła nieturystycznych celach.

4.

Kierowcę taxi z Mamou po 8 godzinnej jeździe zapytałem o „niedrogi hotel” w Faranah. Chętnie mnie zawiózł. Za 50 000 fr. Ale skoro już mnie zawiózł, to sam sprawdził pokój, wyprosił od obsługi wiatrak, dał swój nr telefonu. Tak tu jest. Nie ma nic za darmo, ale jeśli zapłacisz uzgodnioną cenę, to zyskujesz nie tylko kierowcę, ale i opiekuna.

5.

Opiekunem był także taxi-motocyklista, z którym dzień wcześniej pojechałem z Dalaby do Ditinn, chcąc zrobić drugi trekking w Fouta Dijon. Zaiste zawiózł, odebrał kasę, ustalił cenę powrotu. Potem uparł się, że zamiast pieszego trekkingu musi mnie pod wodospad zawieźć motorem. Rady udzielił ktoś, kto wyglądał jak wioskowy starosta albo mufti. Miało to sens, nie przeczę. Po pierwsze droga nie była szczególnie ciekawa a długa, po drugie ścieżki do wodospadu strzegł bardzo pazerny i podejrzany gość, z którym mój przewodnik się mocno kłócił na początku (sądzę że chodziło o to, by sam mnie tam nie prowadził).

6.

Wodospady to znak firmowy regiony Fouta Dijon. To zdaje się jedyna uznana atrakcja turystyczna Gwinei. Wodospad Ditinn – jeden z najwyższych – robi imponujące wrażenie! 

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 16Warto było przedrzeć się przez pola dzikiej mięty, ślisko-gliniaste chaszcze, bambusowy mostek i wspiąć na skarpę. Natura zawsze odejmuje mowę. Jest taka… nieludzko naturalna.

7.

Wracając mój przewodnik ostrzegł mnie, że w trakcie marszu zauważył, że „ten drugi” majstrował mi od tyłu przy plecaku. Nieładnie! Niczego by i tak nie wygrzebał, najwyżej stare majty, bo wszystko cenniejsze mam w „nerce” na brzuchu i w torbie z aparatem, też przy sobie. Pamiętam, co mówił Mihamed: Nie ufaj nikomu.

8.

Nie ufaj też swojemu opiekunowi, gdy przyjdzie się rozliczyć! Po powrocie do hotelu w Dalaba taksówkarz się mocno pokłócił ze mną o kasę. Pozwoliłem się już wcześniej całkiem wystarczająco orżnąć, zapłaciłem sowicie, obiad też zjedliśmy za moje, dość. Postanowiłem nie dać już ani grosza więcej. Za jazdę w dwie strony, dotarcie pod wodospad w sumie (nie wdajàąc się w szczegóły) zapłaciłem 230 tys. franków (tj. ok. 23 €), przy czym nocleg w hotelu kosztował 100 tys. za noc. Kolega zawiódł się, szukając pomocy w hotelu. Właściciel hotelu przyznał rację mi i spławił rozgoryczonego taksówkarza.

9.

Faranah zatem bez żadnego specyficznego celu. Zobaczyć prowincję. Stanąć nad brzegiem Nigru. Tylko tyle i aż tyle.

10.

No i zobaczyłem. „Osiedla” typowych glinianych walcowatych domków kryte słomą. Bieda skrajna, ale ludzie weseli.

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 17

Trudno uwierzyć, że w takich warunkach można zachować dobre usposobienie. A tu proszę, nawet rodzina cała pozuje do zdjęcia! 🙂

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 18

11.

Pozują do zdjęć niemal wszyscy. Indywidualnie. Grupowo. Chętnie.

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 19

Sami się czasem proszą.

12.

Mecze piłki na każdym możliwym klepisku, niemal co krok. Albo warcaby. Na poważnie.

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 20

I jeszcze potańcówka dla dzieci… i dla kobiet… i dla nastolatków, wszystkich razem 🙂 Przy rzężącej na cały regulator afrykańskiej muzyce bawili się naprawdę wszyscy. Tańce, hulanki, ledwie karczmy nie rozwalą. Dostałem znowu honorowe miejsce, mogłem strzelać foty, ale przede wszystkim cieszyć się ich spontanicznością i swobodą. U nas takie rzeczy może jeszcze gdzieś na weselach. Ale nie na trzeźwo.

13.

Trudno było dotrzeć na brzeg Nigru. To żadna dla nich atrakcja. A koniecznie chciałem „zaliczyć” kolejną wielką rzekę. Był tajski Mekong, musi być i afrykański Niger. Jest coś magicznego i romantycznego stanąć oko w oko z rzeką tak dalekiej krainy.

Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6) 21

14.

Rozbawieni robotnicy na moście nie mogli uwierzyć, że widzą tutaj białego, że do tego turystę, i że robiącego zdjęcie głupiej rzece, i że ten nic więcej nie chce.

15.

Nic więcej nie chciałem, tylko żeby już więcej karaluchów nie biegało mi po pokoju. W sumie przez dwie noce z dziesięć ubiłem. Wystarczy.

Dotarłem do granicy mojej wyprawy. Wracam do Conakry. Więcej już w Faranah nie zobaczę. Nigdy już tu nie przyjadę.

2 odpowiedzi do artykułu “Faranah. Zobaczyć Niger. Zapiski z Afryki (6)

  1. KK

    Jefen z najprawdziwszych tekstów o tej części świata! Bardzo dobrze się czytało! Nawet o tych klotniach o kasę- tak to jest jeden z najbiedniejszych krajów na świecie i trzeba się z tym liczyć i ty masz to ‘wyczajobe’ for want of a better word. Ciszy mnie to ze widzisz ten swiat “od podszewki” tak jak ja tam go widzę. Ok ja mam “opiekunów ” z rodziny wiec sa tam osoby ktorym moge ufac bezgranicznie. Ale widze i czytam ze umiesz czytać to zycie tam i te zabawy i to jak sie cieszą ze ich odwiedziles jest nieporownywalne! Pamiętam jak kiedys niewiele osob przyjezdzalo do Polski i jaka to byla frajda gdy przyjeżdżali! I pamietam tez czekolady od przyjeżdżających Niemców na Śląsk i moze tez dlatego tak dobrze czasami jest “odwdzięczyć ” losowi i tam do Afryki zawieść jeansy i słodycze or whatever.
    Świetny text!
    Smutno na koniec gdy mowisz ze nigdy tam nie wrócisz. Tak to prwnie prawda i tak pewnie też takiej wyprawy by zobaczyc gdzie rzeka Nigr sie zaczyna nie trzeba wiecej razy. Ale z punktu widzenia literackiego czy “review” zabrzmialo to conajmniej dwuznacznie, bo czesc tego stwierdzenia jakby podważa caly text. 30% tego stwierdzenia można by przeczytać ze wahasz sie czy to nie była pomyłka. Wiem ze tak nie myślisz do końca ale pozwalam sobie na review if your writing in this case.
    Wiem ze czasem wymazuje swoje komentarze bo potem myślę czy na pewno bylem do nich zaproszony. Szczególnie na forum . Ale pisze to bardzo szczerze.
    Twoje podróże i reportaże na pewno sa jedna z moich ulubionych miejsc na facebooku . Dziękuję! ‼️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.