swoją drogą

Weekendowa miłość (Ko Samet)

6.08.2011 Ko Samet – niektórzy piszą Ko (lub Koh) Samed. Małe cudeńko! Z racji niewielkiej odległości od stolicy ulubiona przez młodzież studencką, zwłaszcza w weekendy – ja jechałem zwykłym “państwowym” autobusem ok. 3,5 godz., ale własnym samochodem, minivanem albo taksówką prosto z lotniska pewnie w mniej niż 2 godziny można dojechać do przystani, skąd częste promy dopłyną na wyspę w 30 minut.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 49

A było tak: długo siedziałem i pracowałem w moim condo w BKK. Zastanawiałem się, co zrobić ciekawego w weekend. No i w środku nocy przyszedł do głowy pomysł: Koh Samet. Tam mnie jeszcze nie było 🙂 A więc: o 4.00 pomysł, o 5.00 spakowany i ogolony spać, o 8.00 pobudka (nie wiem, jak ja to zrobiłem, ale wstałem!), o 8.40 BTS przy Victory Monument (BTS to “overground”, czyli metro na betonowych wiaduktach nad miastem), o 9.20 jestem na Eastern Bus Terminal Ekkamai i już o 10.00 siedzę w autobusie. Bilet 15 zł only 🙂 Tu spotkałem miłe angielskie małżeństwo, dla których mogłem stać się trochę przewodnikiem (???), zdradzając parę ciekawych miejsc do zobaczenia w Tajlandii. Serdecznie ich pozdrawiam…

Weekendowa miłość (Ko Samet) 50

O 13.50 byliśmy na pirsie, a o 14.00 w łodzi.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 51

Promy odpływają co godzinę, zaczynając bodajże od 9:00, a kosztują ledwie 40 B w jedną stronę (aczkolwiek w BKK można kupić na dworcu bilet autobusowy na Ko Samet, w który wliczony jest już prom). O 8:00 rano wstałem z łóżka, a o14:30 zbliżałem się już do wyspy, która okazała się jedną z najurokliwszych, jakie widziałem!

Weekendowa miłość (Ko Samet) 52

Od nocnego, domowego pomysłu do docelowego portu (Na Dan Pier) upłynęło ledwie 10 godzin 🙂 Zatem zamiast zatłoczonej aglomeracji, mam zatłoczoną drogę na główną plażę wyspy 🙂

Weekendowa miłość (Ko Samet) 53

Zielone miniwany (songthaewy) to znak charakterystyczny wyspy. Moi angielscy towarzysze weekendowej podróży wysiedli przy wypasionym 5* resorcie (które rzecz jasna można na Ko Samet znaleźć), a ja pojechałem dalej, czyli bliżej własnej kieszeni:)  Ruszając z Bangkoku postawiłem sobie challenge, aby całą wyprawę (z dojazdem i powrotem) zmieścić w 100 zł.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 54Haad Saikaew – tu trafiają wszyscy na początek.Fantastyczny piasek: biały, miękki, wręcz puszysty. Cudna, ciepła woda. Nic tylko się relaksować. Zaiste jest to wyspa stworzona do czystego relaksu. Wszelkiego typu. Czy kto chce uprawiać paragliding
Weekendowa miłość (Ko Samet) 55
…czy zażyć masażu
Weekendowa miłość (Ko Samet) 56
…czy się trochę powyciągać,
Weekendowa miłość (Ko Samet) 57
…czy zakupić chustę lub plażowe jedzonko
Weekendowa miłość (Ko Samet) 58
tu jest wszystko. Tak że niektórych (niektóre) wręcz rozpiera euforia 🙂
Weekendowa miłość (Ko Samet) 59
Że tylko walnąć się na piasek i trochę poleżeć w miłym towarzystwie…
Weekendowa miłość (Ko Samet) 60
Jeszcze tylko znaleźć nocleg, a nie jest to szczególnie trudne nawet w weekend. Dla jednej osoby albo bungalow z air-con za 1200 B w Jep’s Bungalows (cena szybko zredukowana do 1000 na widok mojej kwaśnej miny), do 300 bahtów trochę dalej w głąb wyspy za nędzną, rozpadającą się drewnianą chatkę z łóżkiem, toaletą i wiatrakiem… A czegóż mi więcej do spania i ochrony przed nocnym deszczem potrzeba?! Taki właśnie nocleg mieści się w granicach mojego challengu!  A rano – jak to po nocnym deszczu – trochę nieszkodliwego błota…
Weekendowa miłość (Ko Samet) 61
i szybko zrobiła się piękna pogoda, żeby można było ruszyć w obchód wysepki. Jest to ląd tak niewielkich rozmiarów, że śmiało da się w parę godzin obejść całą piechotą. Co też uczyniłem z uczciwą satysfakcją. Zwłaszcza, że atrakcji tu niewiele, prócz uroczych plaż. Na przykład Ao Pudsa…
Weekendowa miłość (Ko Samet) 62
Moja marszruta czasem prowadziła po skałkach
Weekendowa miłość (Ko Samet) 63
…które miewały bardzo sympatycznych i przyjaznych opiekunów:

Weekendowa miłość (Ko Samet) 64

A czasem po jedynej tu klepanej drodze, na której można się było natknąć na lokalnego Pana Samochodzika.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 65

Co w tym rzeczywiście niebywałego, że ten słodki grat naprawdę jechał!!! Troche dalej dotarłem do plaży Ao Cho i muszę przyznać, że poczułem się, jakbym wstąpił na chwilę do krainy niebiańskiego spokoju. Tu wręcz trzeba wyciągnąć się na piasku i rozkoszować czasoptrzestrzenią złudnego szczęścia.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 66

Ko Samet ma kształt trójkąta, zwężającego się do południowego wierzchołka. Promy najczęściej przybijają na północno-wschodnim brzegu, a najpiękniejsze plaże ciągną się wschodnim brzegiem na południe. Do samego końca południowego cypla nie doszedłem, wystarczyło, że dotarłem do wąskiej ścieżki, prowadzącej na urwisko po zachodniej, tej “nieturystycznej” stronie wyspy, z którego roztaczał się dramatycznie piękny widok…

Weekendowa miłość (Ko Samet) 67

Rzeczywiście, kąpać to tu by się chyba nie dało:) A przedzierając się przez chaszcze na skraj urwiska, kompletnie sam, taka myśl w głowie mi zakwitła, że gdybym nagle zleciał w dól, roztrzaskał na skałach, to nikt nigdy by mnie tu nie znalazł. Po pierwsze nikogo nie uprzedziłem, że z samego rana lecę na Ko Samet, po drugie wędruję tu sobie sam, ścieżkami, które turystów i tubylców widują niezbyt często… To może jednak następnym razem dobrze by było zostawić za sobą jakiś malutki ślad, jakiś mesydż? 🙂

Ko Samet ma status parku narodowego,więc od razu na wstępie czardżują od ciebie 200 bahtów za lądowanie. Bardzo ciekawe na co są przeznaczane te grube miliony bahtów, skoro takie kwiatki tu rosną, wcale nie w tym jedynym wyjątkowym miejscu.

Weekendowa miłość (Ko Samet) 68

No dobrze, niedziela powoli się kończy, choć słońce cudnie smaży. Teraz decyzja. Wracać do Bangkoku ostatnią łodzią (17.00) i ostatnim autobusem (18.00) czy zostać do jutra? Z jednej strony tak tu niebiańsko-wypoczynkowo…

Weekendowa miłość (Ko Samet) 69

…z drugiej: wiadomo, że przed 19-tą będzie już ciemno i dość pusto (bo młodzież pracująca i ucząca się wróci do Rayongu albo Bangkoku). Mały zestaw plażowy (Hong Thong i pepsi z 7Eleven 200 B plus lód z knajpy gratis) ułatwia podjęcie jedynie słusznej decyzji 🙂

Weekendowa miłość (Ko Samet) 70

Wracam do Bangkoku. Mój rachunek: autobus plus prom: 20 zł, nocleg 30 zł, jeden obiad 20 zł, zestaw plażowy 20 zł, powrót 20 zł = 110 zł. Przegrałem! Z drugiej strony weekend na rajskiej wyspie za trochę więcej niż stówkę? Nie najgorzej 🙂

Całą drogę z plaży aż na przystań odbyłem for free pieszkom bez najmniejszego kłopotu. Dłużej się czeka, aż zbierze się grupa dla zapełnienia songthaewa, niż samemu dojdzie na przystań. I to też trzeba na tej relaksującej wyspie zauważyć. Zaiste, powiadam, happy tour 🙂

Weekendowa miłość (Ko Samet) 71

A moją decyzję wynagradza fakt, że na pokładzie powrotnej łodzi spotkałem się z czymś tak pięknym… jak język polski 🙂 Duża rzadkość. W zasadzie na wyspie słyszałem przede wszystkim tajski, sporo niemieckiego, trochę rosyjskiego, amerykańskiego i kanadyjskiego…

Weekendowa miłość (Ko Samet) 72

Dosiadłem się bezczelnie do panów widocznych na zdjęciu po lewej stronie i trochę miło pogadaliśmy. Panowie stawiają fabrykę Forda w nieodległej Si Rachy. I tą drogą serdecznie ich pozdrawiam 🙂 A ja już jutro do Kanchanaburi…!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.