Proszę wycieczki, zaraz zbieramy się do Batu Caves. Ale wcześniej zapraszam na kawę…
Court Hill Ganesh Temple
Rano wyruszyłem na poszukiwanie kawy, zwykłej czarnej kawy do zaparzenia w hotelu. Uwaga: kupno kawy instant w sklepikach KL to wyzwanie! Na półkach wszędzie mieszanki kawy z mlekiem i cukrem. Ale żeby sama czarna? Wędrując od sklepiku do sklepiku trafiam na poranne obrządki w kolejnej hinduskiej świątyni, dosłownie tuż za rogiem.
Zaskoczył mnie ruch wokół. Niewątpliwie wizyta w świątyni to część normalnego programu dnia. Bardzo autentycznie to wygląda… Jest ożywienie, jest ruch, jest atmosfera ważności, a z drugiej strony jest w tym wszystkim jakiś spokój.
Charakterystyczne, że nie tylko wnętrza świątyni są wypełnione wiernymi, ale zajęte są także okoliczne chodniki i ulice.
A w środku dzieją się różne mistyczne dzieła…
Batu Caves
Po śniadaniu jedziemy pociągiem KTM ze stacji KL Sentral do jaskiń Batu (stacja końcowa: Batu Caves, raczej nie można nie trafić, bilet tylko 2,60). Po przyjeździe wystarczy przejść krótki pasaż dzielący stację od bramy wejściowej, by jako pierwszą spotkać świątynię, oczywiście hinduistyczną.
Złote wieże oczywiście bardzo zdobne, przykuwają uwagę detalami.
Ramayana Cave pełna jest kolorowych posągów hinduskich bóstw, do której trzeba wejść po schodach, obowiązkowo: bez butów.
Trzeba uważać. Nie tylko na stopnie, ale przede wszystkim na złodziejskie makaki.
Którym nieobce są też chwile filozoficznej zadumy.
Główną atrakcją jest największa z grot nazywana Temple Cave lub Cathedral Cave (Grota-Świątynia albo Grota Katedralna), której sufit znajduje się na poziomie ponad 100 m.
Jest mokro, od cieknącej z sufitu wody. Przepięknie skrzy się światło wpadające do wnętrza jaskini z “dziury” w sklepieniu.
A gdzie by człowiek nie zawędrował, to radość dzieci zawsze wprawia w pyszny nastrój 🙂
Aby podtrzymać bliski kontakt z naturą postanawiam jeszcze “zaliczyć” kawałek pierwotnej dżungli w samym środku nowoczesnego miasta.
Bukit Nanas Forest Reserve
…albo inaczej zwany KL Forest Eco Park, do którego można wejść tylko od jednej strony. Po wyjściu ze stacji metra trzeba skręcić w lewo! Ja skręciłem w prawo, błędnie prowadzony nawigacją googla i obszedłem cały park dokoła. Nagrodą była taka super pocztówka:
Bukit Nanas jest jedynym pozostałym tropikalnym lasem deszczowym w sercu miasta Kuala Lumpur.
Stanowiąc coś w rodzaju leśnego parku edukacyjnego, z wytyczonymi ścieżkami po różnorodnych typach deszczowego lasu podzwrotnikowego.
Bardzo sympatyczny spacerek, odcinkami wymagający nawet trochę wspinaczki.
Można doświadczyć przyrody ożywionej wielkiej i zgoła bardzo małej…
Trzeba się było spieszyć, bo nad miasto nadciągała właśnie ciężka ołowiana chmura. Ostatnie kroki robiliśmy już w deszczu. Próbowaliśmy się gdzieś skrywać, ale nie miało to większego sensu. Zmoknąć w malezyjskim deszczu to w końcu nie hańba, więc wracaliśmy do hotelu w przelotnych strugach wody. Po drodze racząc się fantastycznym hinduskim jedzeniem w surowym, wręcz prymitywnym curry housie (Bilal Restaurant) – polecam bardzo!
Nie polecam za to penetrować toalety na piętrze tego przybytku, który prócz restauracji prowadzi także chyba coś na kształt hotelu robotniczego(?). Czegoś tak koszmarnego oczy moje nie widziały i wolałbym zapomnieć…
Jutro Penang…
Przełom kwietnia i maja to nie jest jednak najlepszy czas na Malezję. Z niepokojem patrzę na prognozy dla Penangu. Na szczęście jest szansa na dużo słońca, a deszcz raczej tylko przelotny. Jak juz wcześniej sprawdzałem leje na wschodzie płw. malajskiego. Na zachodzie trochę lepiej. Przypadek? 🙂 W Kuala Lumpur jak zaczęło lać, tak nie odpuściło aż do końca dnia. Miło, że obsługa naszego hotelu pozwoliła nam przesiedzieć kilka godzin, które pozostały nam do odjazdu autobusu do George Town.
Przed nocą przestało padać i pogoda pozwoliła nam dotrzeć do miejsca odjazdu nocnych autobusów na Penang. Przystanek z poczekalnią znajduje się w pobliżu nieczynnego już dawnego głównego dworca kolejowego TBS (Terminal Bersepadu Selatan).
Najtańszy bilet na Penang kosztuje tylko 38 ringgitów (czyli ok. 35 zł, tyle samo co noc w tanim hotelu). Autobusy (np. linii Nice) z KL dojeżdżają na Sungei Nibong Bus Terminal, znajdujący się w pobliżu mostu Penang, jakieś 10 km od George Town. Z terminalu można w 20 minut dojechać do George Town lokalnym autobusem 401. Nocna jazda to tylko 4,5 h, ruszając o 23:30 przyjazd na Penang jawi się trochę wcześnie, ale damy sobie radę…
Pingback: Etap 3: Kuala Lumpur (1). Wieże, ulice i świątynie... - swoją drogą