swoją drogą

Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6)

Z pola bitwy pod Chocimem i Kamieńca Podolskiego łatwo i szybko złapałem stopa do Czerniowiec (pa naprawlijeniu Kołomyja). Kierowca dużego furgonu jechał aż z Kijowa z dostawą mięsa… Wysadził mnie na przedmieściach, stamtąd złapałem autobus do tego sporego miasta. Spod dworca kolejowego wsiadłem do jak zwykle trzeszczącego, powolnego, mocno zużytego trolejbusu do centrum.

Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 1
No proszę, czeskie trolejbusy na pamiątkę dawnego RWPG (jeśli ktoś jeszcze umie zdekodować ten skrót)

Czerniowce (Чернівці) czyli Bukowina

Czerniowce to „perła Bukowiny”, krainy która historycznie mieszała w sobie kulturę ukraińską, rumuńską, tatarską, polską, żydowską i rosyjską. Jak czytam w przewodniku*, niemiecki pisarz George Heinzen opisywał Czerniowce tak: „wpół drogi między Kijowem i Bukaresztem, Krakowem i Odessą, były skrytą stolicą Europy, gdzie trotuary były zamiatane bukietami róż, a księgarń było więcej niż piekarń”. Herbert nazywał Czerniowce „Aleksandrią Europy”.

Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 2
Czerniowce – trochę zdewastowana perła Bukowiny

Spędziłem tam tylko kilka godzin, w drodze do Kołomyi. Powiedziałbym: Czerniowce MOGŁYBY BYĆ „perłą Bukowiny”, gdyby zainwestować w miasto grube miliony. Przywrócić jej wielkość i urok, którego resztki przedzierają się przez odrapane tynki straszliwie zrujnowane ulice.

Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 3
Zachwycające detale architektury miasta 
Patrząc na większą część miasta ogarnia człowieka zwątpienie, czy da się to kiedykolwiek uratować i postawić na nogi. Są miejsca, gdzie widać jak mogłoby to miasto wyglądać, gdyby nie zostało doprowadzone do zapaści. A może niesprawiedliwie oceniam? Spędziłem w Czerniowcach parę tylko godzin. Kilka okolic uderzało oryginalną urodą.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 4
Dzieciaki naprawdę fajnie grały 
Czerniowce są ruchliwe, tłumne, hałaśliwe. Ale mimo to niewątpliwie urokliwe. Rozglądając się ciekawsko można dostrzec ślady wielokulturowego charakteru miasta.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 5
Bukowina była i polska, i ukraińska, i austriacka, i rumuńska, i mołdawska, i radziecka… 
Fajnie by było zostać tu na parę dni, wyrobić może bardziej obiektywną opinię i zrobić sobie z tego miasta bazę wypadową w bliższe lub dalsze okolice. Taki pomysł na przyszłość.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 6
Elegancka pani sprzedaje groch w słoiku 

I dalej w drogę…

Najgorsze przyszło, gdy lunął deszcz. Afrykańskie upały został gdzieś na wschodzie i północy. Tutaj jesteśmy na przedgórzu Karpat i pogoda jest zupełnie inna. Gdy lunęło, ulice zamieniły się w potoki, a ludzie wtłoczyli się albo pod zadaszenia przystanków, albo do wnętrz autobusów i trolejbusów. No i zrobił się dramat. Moim celem był avtowokzal, bo aby wydostać się z Czerniowic o tej porze i przy tej pogodzie, znowu zdecydowałem się na zorganizowane środki transportu. Długo czekałem na miejski autobus, a gdy już podjechał ledwo się do niego wcisnąłem. Wewnątrz zaduch niesamowity. Wszystkie okna zamknięte, ludzie spoceni i zmoczeni deszczem. Oj… Daleko nie miałem, ale autobus długo stał na przystanku, potem bardzo wolno jechał zniszczoną drogą, w końcu zepsuł się na następnym przystanku. W akcie desperacji chciałem iść na piechotę, ale udało się złapać taksówkę, która za parę groszy podwiozła mnie na dworzec, gdzie opryskliwa kasjerka poinformowała mnie, że autobusu do Kołomyi „Niet”. Trzeba łapać pociąg. Nieoceniona nawigacja googla podała godzinę pociągu, miałem z półtorej godziny zapasu, powinienem zdążyć. Spróbowałem wyjść na trolejbus lub marszrutkę, ale komunikacja publiczna w Czerniowcach (pewnie nie tylko tam) to egzystencjalny trening cierpliwości i wyrozumiałości. Gorzej, gdy trochę szkoda czasu. Znowu upolowałem taksówkę. Próbowałem udawać Ukraińca, nie odzywałem się jak długo było można, ale ostatecznie ujawniłem się jako Polak, bowiem w tych regionach świata polski akcent wydaje się niezwykle łatwy do rozpoznania. A jak już zostałem zdekonspirowany, to i za kurs trzeba było zapłacić z dwa razy więcej, niż standardowo. I tak było tanio, 120 hrywien to mnie więcej 10 zł. Można zapłacić zwłaszcza za przejażdżkę 30-letnim żiguli! W Polsce eksponatów muzealnych nie wiosno dotykać. A tutaj jazda na ostro 🙂
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 7
Widok z przystanku autobusowego 
Z Czerniowic do Kołomyi jest ok 80 km. Pociąg w kierunku Lwów, Kowel rusza o 20:25, na miejscu jest o 22:05. Skład jest niezwykle długi, paręnaście wagonów!
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 8
“Wagony do niej podoczepiali. Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali…” 
Przy drzwiach każdego wagonu stoi konduktor i sprawdza bilety. A wewnątrz zupełnie inny świat.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 9
“I pełno ludzi w każdym wagonie…”
Teraz najciekawsze. Bilet na kuszetkę (bez pościeli, bo za krótki dystans, ale i tak cała ławka-leżanka dla mnie) kosztował… uwaga… 23 hrywny! 3 zł!!! Mogę śmiało powiedzieć, że była to najtańsza podróż międzymiastowa w życiu!
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 10
“A tych wagonów jest ze czterdzieści. Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści…”

Kołomyja (Коломия) czyli Pokucie

Do Kołomyi przyjechałem zgodnie z planem, tuż przed nocą. Zarezerwowałem samodzielny pokój w małym hoteliku City Hostel do którego musiałem przejść na piechotę 2,5 km, ale do długich tras z plecakiem już przywykłem w tej podróży. Stało się znakiem rozpoznawczym Ukrainy, że niełatwo odnależć od ulicy hotel czy hostel. Tabliczek niet. Drogowskazów niet. Adres rozpoznawalny tylko dla tubylców a czasem i dla nich nie. Ulokowanie hotelu w Kołomyi odszukałem z pomocą Ukraińca, który poszukiwał tego samego już od paru minut. I nawet jego rozmowa telefoniczna z hotelem i szukanie drogi ze słuchawką przy uchu nie była rozwiązaniem najłatwiejszym…
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 11
Ukryty przed ciekawskimi City Hostel. Tani, fajny, w samym centrum 
Noc za 200 hrywien, czyli mniej niż 30 zł. Można przeżyć, zwłaszcza, ze panie zrobiły mi pranie gratis, miałem dostęp do kuchni, mogłem sobie zrobić kawę, miałem też w pokoju własną łazienkę, co po długiej już podróży było bardzo cenne. Za takie pieniądze można wybaczyć, że łóżko trochę niewygodne, a pokoik ciasny. Ja niewymagający jestem 🙂 Następnego dnia trochę przespacerowałem się po tym cudownie prowincjonalnym mieście.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 12
Rynek 
Nazwa miejscowości wzięłaś się od tańca zwany kołomyjką ze skomplikowanymi figurami. Taniec stopniowo przyspiesza, stając się pod koniec istnym wirem tańczących osób – stąd określenie„ale kołomyjka!” oznaczające coś skomplikowanego, trudnego do opanowania. Inne wersje wywodzą nazwę od założyciela miasta, węgierskiego króla Kolomana. Złośliwcy zaś twierdzili, że po prostu po przejściu Prutu wozami tutaj właśnie z błota „koła myją”. Warto pamiętać, ze w okresie międzywojennym Kołomyja była w anegdotach traktowana jako stolica durnoty, taki ówczesny Wąchock 🙂 W swojej niespiesznej włóczędze po mieście zajrzałem do Muzeum Huculszczyzny i Pokucia…
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 13
Tego typu instytucje z klasyczną ekspozycją “za gablotą” nie zachwycają mnie zbytnio (choć dla lepszego poznania specyfiki miejsca wydają się wręcz obowiązkowe). To jednakże muzeum, umiejscowione w starej, zabytkowej kamienicy, dawało przy okazji sposobność podziwiania przepięknej klatki schodowej!
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 14
Do Muzeum warto zajrzeć choćby dla tej klatki schodowej (nie umniejszając zbiorom etnograficznym) 
Przede wszystkim zająłem się, jak wszędzie, wyszukiwaniem lokalnym smaczków miejskich. Najsłynniejsze jest muzeum pisanek, do którego nie wszedłem, choć wiem, że jest to lokalny must see.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 15
Pisanki, znak rozpoznawczy Kołomyi 
Zamiast do pisanek, wolę zajrzeć na targ, przyjrzeć się ludziom.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 16
Regionalne portrety na targu w Kołomyi 
Sposobom na życie w surowych, prowincjonalnych warunkach.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 17
Taki los…

Urocze, stare, historycznie polskie miasto

Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 18
Dwa razy na dobę z wieży ratusza grana jest z melodia pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” do słów polskiego poety Franciszka Karpińskiego, który pochodził z pobliskiej wsi Hołoskiw 
Miasto królewskie zostało założone przez Kazimierza III Wielkiego na prawie magdeburskim pomiędzy 1366 a 1370 r. W 1459 książę mołdawski Stefan III Wielki złożył tutaj hołd Kazimierzowi Jagiellończykowi. Od 1772 Kołomyja znajdowała się w zaborze austriackim, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wróciło do Rzeczypospolitej i rozwinęło się jako kurort. W architekturze miasta te polskie korzenie bardzo łatwo uchwycić.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 19
  Ale też trafić można na bardzo ciekawy przykład relacji ukraińsko-europejskich. Pamiętacie te czasy, kiedy sklep “Mini Europa” kusił zagranicznymi, europejskimi delikatesami? Na Ukrainie także ewidentnie to, co europejskie (a zauważyłem, że także polskie) znaczy “lepsze”.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 20
Produkty z Europy chwilowo zamknięte… 
Jak całe polskie Kresy, Kołomyja i cała Huculszczyzna była zasiedlona wielką populacją żydowską. Tutaj w Kołomyi rozwijał się w okresie międzywojennym ruch chasydycki. Z tej całej wiekiej społeczności (unicestwionej przez Niemców we wrześniu-październiku 1941 w lesie w Szeperowce) pozostało niewiele pamiątek, ale w mieście funkcjonuje gmina żydowska.
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 21
Wielka Synagoga z 1848
  Jeszcze tyko na koniec spaceru po Kołomyi takie cudeńko architektoniczne o niezidentyfikowanej dla mnie proweniencji. Niech się znawcy wypowiadają 🙂
Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6) 22
Takie cudeńka w Kołomyi
Główny punktem dzisiejszego dnia miał być wyskok w góry. Marzyły mi się (choćby w namiastce) ukraińskie Bieszczady. Ale też i nie chciałem wyjeżdżać gdzieś za daleko (żeby też bez problemu zdążyć wrócić). Wybrałem z przewodnika i mapy Jaremcze. Bardzo pouczająca i ciekawa wycieczka! Ale o niej w następnym odcinku 🙂

* – w podróży korzystam z bardzo dobrego przewodnika „Ukraina Zachodnia. Tam szum Prutu, Czeremoszu…”  (wyd. Bezdroża)

2 odpowiedzi do artykułu “Czerniowce. Kołomyja. Pokucie zdobyte! (Dzień 5-6)

  1. Pingback: swoją drogą - Ukraina autostopem? Dzień 8: Przez Stanisławów do...

  2. Pingback: Ukraina autostopem? Dzień 9: Lwów. W końcu Lwów... - swoją drogą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.