swoją drogą

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye

Zanim do Teheranu, ostatnie chwile w Esfahanie!

Tradycyjnie noc krótka, bo długo rozmawialiśmy z rodziną Babaka, a  potem jeszcze w swoim pokoju walczyłem trochę ze zdjęciami, internetem i tego typu problemami. Pobudka jak najwcześniej, żeby przed wyjazdem do Teheranu jeszcze trochę nacieszyć się pięknym Esfahanem (konsekwentnie używam formy Esfahan, zamiast Isfahan, bo tak brzmi nazwa miasta wymiana przez Irańczyków w farsi – pytałem, sprawdzałem). Kuzyn Babaka zarezerwował nam bilety na autobus VIP na godz. 12:30 (za 300 000 riali każdy). Wychodząc z domu o 8:00 mieliśmy 3-4 godziny do wykorzystania. Żeby dopełnić zwiedzanie miasta postanowiłem dotrzeć na stary ormiański cmentarz w Jolfie, gdzie znajdują się wojenne polskie kwatery (opowiadał nam o tym Maciek w Varzaneh), a na koniec zobaczyć pałac Chehel Sotoon.

Cmentarz ormiański

Kuzyn Babaka zdecydowanie odradzał nam to miejsce. Mówił, że się rozczarujemy, że to nie to co sądzimy, że lepiej inne atrakcje… Tym bardziej byłem zaciekawiony. Snappem podjchaliśmy za parę groszy pod staroormiańską Katedrę Świętego Zbawiciela, czyli Vank Cathedral.

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 1

Katedra jest zjawiskowo przepiękna, zwłaszcza w swoich wnętrzach do których niestety nie mieliśmy czasu zajrzeć, a szkoda, ale nie dla niej tam przyjechaliśmy. Dopytując sprzedawcę pamiątek otrzymaliśmy ręcznie narysowany plan dotarcia na cmentarz. Ledwie dwie przecznice. Wrzuciłem plecak na plecy i lecimy. Hmm… Kolejny raz przekonałem się o zupełnie innej skali Iranu. Dwie nakreślone przecznice na małej karteczce oznaczały spacerek… 2 km pod górę. Uff… No ale dotarliśmy…

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 2

Przez Esfahan w latach 1942-44 r. przewinęło się ponad 20 tys. polskich obywateli (w większości dzieci), którzy z Armią Andersa wydostali się ze Związku Sowieckiego. Obecność polskich dzieci tkwi w pamięci współczesnych mieszkańców Esfhanu – słyszałem o tej historii od wielu przygodnie spotkanych osób. W dzielnicy ormiańskiej Esfahanu funkcjonowały w tamtych czasach polskie sklepy, szkoły oraz sierocińce. To taki drobny przyczynek do dyskusji o przyjmowaniu uchodźców z Syrii… Szczególnie że dalej polscy uchodźcy kierowali się do Syrii właśnie i Palestyny…Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 3

Wielkim rarytasem polskiej kwatery jest nagrobek upamiętniający posła królewskiego Teodora Miranowicza, zmarłego w grudniu 1686 roku!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 4

Krótki pobyt na cmentarzu ormiańskim przy Soffe Blvd uświadamia, jak paradoksalne mogą być ścieżki historii i współczesności… Szybko zamawiamy snappa (przychodzi nam to z coraz większą łatwością) i jedziemy do centrum miasta. Oprócz pałacu Chehel mam potrzebę wymienić trochę pieniędzy, bo gonimy już resztkami, myślę, że gdzieś tam w najbardziej turystycznym kwartale miasta trafimy (jak wczoraj przypadkowo) na jakiegoś cinkciarza.

Pałac Chehel Sotoon

Chehel w farsi znaczy 40. Sotoon to kolumny. Pałac Czterdziestu Kolumn ma kolumn dwadzieścia. Pozostałe 20 to ich odbicie w stawie. Przepiękna budowla!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 5

Nie udało mi się naliczyć wszystkich kolumn. Co nie zmienia faktu, że pałac jest niezwykle wyrafinowany i zachwycający! Został zbudowany w połowie XVII wieku za panowania Abbasa II. Ach, Persja!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 6

Pałac Chehel Sotoon znajduje się wśród dziewięciu ogrodów Iranu, które pod wspólną nazwą Ogrody Perskie są wpisane na listę pamiątek dziedzictwa światowego UNESCO. Wnętrza pałacu są wypełnione cudownymi freskami, przedstawiającymi wiele scen królewskich i bitewnych z XVI-XVII w.

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 7

Cieszę się, że tu na koniec trafiliśmy, bo dzięki temu mamy też pojęcie jak może wyglądać od wewnątrz pałac Qapu, do którego nie zdążyliśmy już zajrzeć. Moją szczególną uwagę zwracają scenki rodzajowe, które świadczą, że były kiedyś w Persji inne zwyczaje niż te, zaprowadzone przez ajatollahów…

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 8

W ogrodzie Chehel Sotoon miałem też okazję spiąć się na chwilę z Waszkiem 🙂 Dwóch facetów przez 16 dni cały czas razem… Dobrze nam idzie wspólne podróżowanie. Raczej bezkonfliktowo, ale wiadomo, że czasem musi dojść do zgrzytu. Na szczęście łatwo rozchodzą się takie spięcia po kościach i można jechać dalej 🙂

Dalej już tylko Teheran…

W moim pierwotnym planie Teheranu miało wcale nie być (albo być tylko szybkim przejazdem), a ostatecznie do Teheran jadę już trzeci raz! Kuzyn Babaka zarezerwował nam bilety do Teheranu, ale omyłkowo zamówił nam snappa na inny terminal, w zupełnie innej części miasta. Pomyłki się zdarzają 🙂 Na niewłaściwy terminal przyjechaliśmy o 12:00, poszukiwania nieistniejącego autobusu trochę trwały, ale koniec końców kupiłem bilety u innego przewoźnika (350 000 each), który wstrzymał odjeżdżający już autobus, żeby nas na jego pokład dokooptować 🙂 I super! Bo lepszy komfort i bez czekania. A po drodze atrakcja: krótka ale intensywna, pustynna burza…

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 9

The Myhem

Wjazd do Teheranu to była przygoda sama w sobie. Jeśli ktokolwiek twierdzi, że w Warszawie są korki a kierowcy jeżdżą jak szaleni, niech na jeden dzień przyjedzie do Teheranu.

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 10

Pierwszy raz na nawigacyjnej mapie googla widziałem ulice zaznaczone nie na czerwono, nie na bordowo, ale na czarno!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 11

Jeśli ktoś lubi ekstremalne doznania, niech się wbije w ten korek i spróbuje bez uszczerbku przebić się na drugą stronę skrzyżowania. Bez potrąceń i stłuczek nie ma szans przejechać. Zdarza się nawet policjant pośrodku drogi – pełni tam jednak rolę wyłącznie dekoracyjną.  Nerwy puszczają – trudno się dziwić.

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 12

Chciałem zobaczyć “inny” Iran? No to zobaczyłem.

Takie historie tylko w Iranie!

Teraz kilka słów wprowadzenia przed dalszą opowieścią. Nasi “przyjaciele” z plaży Farah Abad, którzy sami z siebie zawieźli nas znad morza kaspijskiego do Sari niestety nie mogli się z nami spotkać. Z wymiany zdań na Instagramie ich żal wydawał się autentycznie szczery. Mój również, bo liczyłem, że pokażą nam zupełnie inny wymiar Teheranu. Ale umówieni na 100% jesteśmy z Marjan, “dziewczyną z pociągu” 🙂 Bardzo się ucieszyła, że przed wylotem z Iranu spędzimy trochę czasu w Teheranie. Kazała mi informować siebie, kiedy przyjeżdża nasz autobus, na który terminal, wysłała mi mapkę dojazdu do mieszkania jej przyjaciół, gdzie będziemy mogli zostać… Czułem się aż skonfudowany jej troskliwością – wszak my się praktycznie w ogóle nie znaliśmy. Ot, trochę porozmawialiśmy na korytarzu pociągu, to wszystko 🙂 Ale przecież jesteśmy w Iranie! Tu panują inne relacje międzyludzkie! W Iranie przyjaciółmi zostaje się po dwóch zdaniach na ulicy 🙂

Nasze przybycie do celu zostało wyreżyserowane przez najlepszych fachowców od kina sensacyjnego! Otóż w Esfahanie ostatecznie nie było okazji do wymiany pieniędzy. Do Teheranu przyjechaliśmy z ostatnimi groszami w kieszeni. Wystarczy powiedzieć, że irańskich riali nie starczyło nam do zapłacenia za ostatniego (taniego do bólu) snappa pod wskazany przez Marjan adres (zamawiając snappa, tak jak w uberze, wiesz z góry ile będzie cię kosztował przejazd). Brakowało mi jakieś 30 000 riali. Kierowca – przecież jesteśmy w Iranie – w najmniejszym stopniu nie miał z tym problemu. Honorowo dorzuciliśmy mu do rachunku 1 dolara (akurat taki banknot nam się znalazł między grubszymi). Tak czy inaczej wysiedliśmy z taksówki nie mając przy sobie ani jednego riala! Dla lepszej dramaturgii dodam, że już w autobusie zorientowaliśmy się, że wyczerpuje się nam transfer internetu. Odcięliśmy w naszych sprzętach wszystkie odbiorniki sieci. W moim telefonie zostawiłem uruchomiony tylko whatsapp, jako jedyny kontakt z Marjan. Stojąc na ulicy mieliśmy jeszcze internetu ledwie parę mega – lecieliśmy dosłownie na oparach. No ale przecież mieliśmy irańską komórkę… Tak, tylko że działająca tylko w jedną stronę. Mogliśmy odbierać połączenia, ale sami zadzwonić nie, bo darmowe połączenia mogliśmy robić tylko w jednej sieci komórkowej, a tej akurat Marjan nie używała! Zatem stoimy przy ulicy mając desperacką nadzieję, że w dobrym miejscu i uda nam się spotkać z Marjan. W przeciwnym razie… Alternatywnych opcji nie musieliśmy testować. Marjan zadzwoniła pod nasz irański numer, poprosiła, żebym przekazał telefon jakiemukolwiek Irańczykowi, ten potwierdził miejsce, gdzie się znajdujemy i już po chwili “dziewczyna z pociągu” wybiegła do nas z domu i przywitała jak z najlepszymi przyjaciółmi!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 13

Ach, co to była za wieczór!

Chcieliśmy jakoś znacząco dokończyć naszą irańską pętlę, no to mamy za swoje! Co za cudowne towarzystwo! Co za cudowne miejsce! Trafiliśmy we władanie teherańskiej bohemy: Marjan okazała się awangardową reżyserką i performerką, jej przyjaciel Hamid (Big Fish) designerem i grafikiem, przyjaciółka, Mahya, młodą piosenkarką i aktorką, zajmującą się też kreatywną grafiką. Po pięciu minutach w teherańskim mieszkaniu czuliśmy się, jak starzy kumple, którzy wpadli w odwiedziny po kilku latach niewidzenia! Takie cuda tylko w Iranie!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 14

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 15

Czyli w ortodoksyjnie szyickim Iranie, pod surowym okiem ajatollahów kwitnie zupełnie normalne, artystyczne i rozrywkowe życie! Co za ulga! Tak jak w najgłębszych zakamarkach jaskiń czy pod kilometrowymi warstwami lodu istnieje – wbrew logice – życie. Tak i w świecie, w którym kobietom nie wolno publicznie śpiewać a za odsłonienie głowy grozi kara więzienia, tam gdzie wścibskie oko policji nie dosięga, trwa całkiem sympatyczne życie niemal jak w squacie. Na stole nawet pojawiła się rosyjska wódka z przemytu. No proszę!

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 16

Hamid zapowiedział oficjalnie, że po trzecim shocie zrobi coś, czego zwykle nie robi i zagra nam na gitarze. I zagrał. A Marjan zatańczyła.

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 17

I tak właśnie wyglądał nasz ostatni wieczór w Iranie. Gdy przypomnę sobie, że niemal wszyscy na wieść o celu mojej podróży zadawali troskliwe pytanie: “A to nie jest niebezpieczne? Nie boisz się?” – chce mi się śmiać… i płakać. Tak mało wiemy o tych, którzy wcale nie tak daleko i nie tak obcy…

Gruzja-Armenia-Iran-Stambuł. Dzień 16: Esfahan i Teheran bye bye 18

Kochani, już na zawsze będę tęsknił do Was, a teherański wieczór przy surowo zabronionej rosyjskiej wódce i Korze z Maanamem, odtwarzanym problematycznie z telefonu, pozostanie jednym z moich najwspanialszych przeżyć podróżniczych w życiu! A wszystko zaczęło się od tego, że 10 dni temu przypadkowo wyszedłem z przedziału na korytarz pociągu, akurat wtedy młoda kobieta wychylała się przez okno, a ja zrobiłem jej zdjęcie i trochę prowokacyjnie pozwoliłem się dać zauważyć. Zatem niebywały w swojej przypadkowości przypadek, czy po prostu ta rzeka, której pozwoliłem mnie płynąć, tak ma?

No to lecimy 

Jedynej rzeczy w Iranie żałuję. Że do Teheranu przyjechaliśmy na sam koniec, na ostatnie 8 godzin przed wylotem do Istambułu. No ale tak właśnie miało być i tak jest. Zakochany w Iranie, zakochany w Irańczykach, powoli wracam do Europy, ale już się cieszę na myśl, że kiedyś znowu przyjadę z jednym plecakiem na plecach…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.